Mysterious
niedziela, 31 sierpnia 2014
Rozdział 2
-Halo? - odezwał się głos ze słuchawki - Rose, wszystko w porządku?
-Tak - odpowiedziałam łkając - to znaczy, nie... ojciec znowu zniszczył moją randkę
-Nie gadaj. Znowu wysłał ochroniarzy?
-Mhm - nie miałam siły odpowiadać, zaprosiłam Tinę do siebie do domu. Godzinę później usłyszałam dzwonek do drzwi i szybko pobiegłam je otworzyć.
-Cześć - przywitała się ze mną mimo że już ze sobą rozmawiałyśmy. Zdjęła swoje beżowe botki, żeby nie pobrócić paneli. Była ładna, miała kasztane włosy sięgające
do ramion. Lekko zakręcone. Zielono-szare oczy i pełne usta. Tamtego dnia założyła koszulke z nadrukiem Jack'a Daniels'a, szare dżinsy i ciemnozieloną kurtkę.
-Chodź - kiwnełam głową w stronę schód. Weszłyśmy do mojego pokoju, ja położyłam się na łóżku a Tina usiadła na bujanym krześle. To był jej ulubiony mebel w moim
pokoju. Czerwone, niskie krzesło które pod wpływem ciężaru ciała bujało się na lewo i prawo. Do przodu i tyłu. Według mnie nie pasowało do wystroju mojego pokoju.
Niebieskie ściany, białe zasłony, łóźko wodne z szarą pościelą i czerwone krzesło. Mój pokój to jeden wielki rollercoaster kolorów, ale podobało mi się w nim. Czułam
w nim bezpieczeństwo, ciepło którego mimo kochającego (i nadopoiekuńczego) ojca, nigdzie nie mogłam zaznać.
-Nienawidzę go - zaczęłam rozmowę po chwili ciszy
-Rose, musisz pamiętać, że kiedy twoi rodzice cię zostawili, on cię adoptował i kocha cię jak własną córkę - zaczęła swoją gadkę, ale ja nie słuchałam. Chciałam
żyć i miałam już plan.
-Musisz mi pomóc - odparłam a Tina uniosła pytająco brew. Wyjaśniłam jej co zrobimy, ale dziewczyna nie była zadowolona tym pomysłem. W końcu zgodziła się i
obiecała mi że nikomu o tym nie powie.
--*--
-Tato, możemy iść dzisiaj na imprezę? - spytałam słodkim głosem
-hmm...a nie jesteś już na mnie zła? - zauważyłam że tata coś podejrzewa, ale dalej grałam w tą grę
-Nie tato, no co ty! - tak, wiem że źle robiłam oszukując go i knując za jego plecami, ale ja też byłam tylko człowiekiem, prawda? Czasami zastanawiałam się czy
nie było by lepiej gdyby adoptował mnie np. policjant, aptekarz, piekarz albo chociaż rolnik..ale te myśli cofały się gdy widziałam uśmiech taty. Jest opiekuńczy,
nawet za bardzo. Ale kocham go i nie chciałabym go zamienić na nikogo na świecie. Czasami mimo że ktoś nas zawiódł wybaczamy, tylko dlatego żeby ta osoba nie
zniknęła z naszego życia.
-No dobrze, tylko bez żadnych numerów
-Dziękuję! - krzyknęłam od drzwi, uśmiechając się sztucznie. Wiedziałam że tata nie odpuści i wyśle Jenny i Rick'a (ochroniaży taty). Jenny to 29-latka o blond
włosach. Wcale nie brzydka. Rick od dawna się w niej kochał, ale osobiście nie widziałam ich razem w przyszłości. Lubiłam ich ale wkurzało mnie, że nawet raz nie
mogli pff nie chcieli mi odpuścić! Słuchali mojego ojca jakby był Bogiem! Wiem, że był ich szefem...i prezydentem, ale gdyby RAZ nie wtrącili się do mojego
spotkania, chyba nic by się nie stało?
Poszłyśmy się przygotować na imprezę od której wszystko miało się zmienić. Ubrałam czarną mini bez ramiączek i rozpuściłam włosy. Pożyczyłam Tinie krótkie
niebieskie spodenki i zielony top. Dałabym jej coś ładniejszego, ale na tym polegał nasz plan.
O 20.00 zaczynała sie impreza. Szofer zawiózł nas pod klub "LonDon". Przez całą drogę męczyły mnie wyrzuty sumienia. Weszłyśmy do środka nie oglądając się za siebie.
Po 30 minutach zabawy poszłyśmy z Tiną do toalety. Zamieniłyśmy się strojami, ja ubrałam strój przyjaciółki, a ona mój. Spięłam włosy w kucyk. Wyszłyśmy z toalety
i każda poszła w swoją stronę. Miałam nadzieję, że nie zauważą naszej zamiany. Wyszłam tylnym wyjściem, a kiedy zobaczyłam za sobą Jenny zaczęłam biec.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
jest drugi rozdział!:):) niestety dodaję go w złym humorze...ale mam nadzieję że humor poprawi się gdy zobaczę komentarze;) kolejny rozdział w sobotę x
piątek, 29 sierpnia 2014
Rozdział 1
Stoję na scenie. Publika wpatruje się we mnie skupiona. Zaczyna grać muzyka. Tańczę swój układ do "Czarnego łabędzia". Ponosi mnie ta piękna melodia, oh
raj dla moich uszu. Skaczę, robię piruety. Tak, to ta chwila. Zbliża się końcówka występu gdy...
-Rose! Rose Smith, pobudka! - obudziłam się słysząc głos pokojówki
-Jeszcze 5 minut... - odpowiedziałam pocierając wciąż zaspane oczy
-Chyba nie chcesz się spóźnić na własną randkę - puściła do mnie oczko, a ja momentalnie przypomniałam sobie o spotkaniu. Szybko wstałam i zaczęłam się ubierać.
Rzeczy przygotowałam już wcześniej, wiedziałam że zaśpię. Ubrana i pomalowana zbiegłam coś zjeść.
-Cześć tato! - powiedziałam całując go w policzek
-Jak się spało? - uśmiechnął się i zaczął swój posiłek
-Gdyby nie Stephanie Jorge czekał by na... - nie zdążyłam dokończyć kiedy tata przerwał mi wypowiedź
-Czy ja mam rozumieć że znowu spotykasz się z chłopakiem?
-Znowu?! - krzyknęłam - ostatni raz byłam na randce pół roku temu! Zresztą mam już 19 lat, jestem pełnoletnia i jak będę chciała mogę się spotykać z chłopakami nawet
codziennie.. - odeszłam gwałtownie trzaskając drzwiami.
Wróciłam do mojego pokoju po telefon. Odblokowałam mojego iphon'a - 8 nieodebranych połączeń.
Wybrałam numer i oddzwoniłam do Jorga. Nie odbierał. Postanowiłam napisać sms-a. "Hej, jestem już gotowa. Przyjadę autobusem:)" wyślij. Po chwili otrzymałam
odpowiedź, "spokojnie, już jestem pod twoim domem". Wyszłam zadowolona i w gruncie rzeczy zdenerwowana (w końcu miałam iść na randkę po raz pierwszy od tak długiego czasu).
Chłopak zawiózł nas do restauracji "Bambino", zawsze śmieszyła mnie ta nazwa.
-Proszę - powiedział odsuwając dla mnie krzesło. Podziękowałam mu i usiadłam. Bardzo miło nam się rozmawiało, dużo się śmialiśmy, jednak przez całe nasze
spotkanie miałam wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Nie było to miłe uczucie. Co chwile oglądałam się w poszukiwaniu kogoś podejrzanego, ale nic. Wszyscy klienci i personel wyglądali całkowicie normalnie. W pewnym momencie Jorge wstał i sięgnął po coś do kieszeni, kiedy zza drzwi wyskoczył mój ochroniarz (a właściwie
ochroniarz mojego ojca). Obezwładnił chłopaka uderzając go mocno w głowę.
-Co ty zrobiłeś?! - krzyknęłam w stronę ochroniarza i schyliłam się do rannego - nic ci nie jest? Przepraszam cię za to, bardzo przepraszam... - pomogłam mu
wstać i podrapałam się w kark. Myślałam że zapadnę się pod ziemię ze wstydu.
-Eee..wszystko w porządku - powiedział zdziwiony całą sytuacją - ale ja już może pójdę - i wybiegł...zostawił mnie, ale nie dziwie mu się. Po czymś takim sama
uciekłabym bez słowa. Ochroniarz chwycił mój nadgarstek i kiwnął w stronę samochodu, sygnalizując żebym wsiadła. Co miałam zrobić? Pozostało mi wsiąść i pojechać do
ojca, który z całą pewnością myślał co się szykuje...
--*--
-Rose nie możesz tam wejść..Rose! - sekretarka ostrzegła mnie kiedy szłam do gabinetu taty, ale mnie nie powstrzymała. Kiedy jestem wściekła nic mnie nie powstrzyma.
-Co ja ci takiego zrobiłam, hmm?! - wrzasnęłam nie zwracając uwagi na polityków siedzących obok taty
-Opanuj się proszę..Przepraszam państwa na chwilę - zwrócił się do biznesmenów, chwycił mnie za ręke i podążył w stronę drzwi
-Tato, nie wierzę że mi to zrobiłeś! TO było nieod... - nie dokończyłam. Tata przykrył mi usta ręką.
-Nie krzycz, proszę..Zrobiłem to dla twojego dobra.
-Ty wszystko robisz dla mojego dobra, ale mi to wcale na dobre nie wychodzi..chcę żyć normalnie, chcę być normalną nastolatką! - łza wypłynęła z mojego oka
-Ale ty jesteś normalna - powiedział i wytarł łzę z mojego policzka. Przytuliłam go ale już po chwili ocknęłam się i odsunęłam.
-Przykro mi tato, ale jeżeli jeszcze raz ktoś będzie mnie śledził i chronił - zrobiłam przerwę na oddech - ucieknę z domu..
-Dziecko..co ty mówisz?
-Przepraszam tato, chcę być wolna - wymusiłam uśmiech, odwróciłam się i poszłam do swojego pokoju, by zadzwonić do Tiny. Mojej najlepszej przyjaciółki.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
jeejj, jest pierwszy rozdział! :D było by miło zobaczyć trochę komentarzy i dobrych i złych;))
JEŻELI PISZECIE KOMENTARZ - PISZCIE SZCZERZE! kocham xx
raj dla moich uszu. Skaczę, robię piruety. Tak, to ta chwila. Zbliża się końcówka występu gdy...
-Rose! Rose Smith, pobudka! - obudziłam się słysząc głos pokojówki
-Jeszcze 5 minut... - odpowiedziałam pocierając wciąż zaspane oczy
-Chyba nie chcesz się spóźnić na własną randkę - puściła do mnie oczko, a ja momentalnie przypomniałam sobie o spotkaniu. Szybko wstałam i zaczęłam się ubierać.
Rzeczy przygotowałam już wcześniej, wiedziałam że zaśpię. Ubrana i pomalowana zbiegłam coś zjeść.
-Cześć tato! - powiedziałam całując go w policzek
-Jak się spało? - uśmiechnął się i zaczął swój posiłek
-Gdyby nie Stephanie Jorge czekał by na... - nie zdążyłam dokończyć kiedy tata przerwał mi wypowiedź
-Czy ja mam rozumieć że znowu spotykasz się z chłopakiem?
-Znowu?! - krzyknęłam - ostatni raz byłam na randce pół roku temu! Zresztą mam już 19 lat, jestem pełnoletnia i jak będę chciała mogę się spotykać z chłopakami nawet
codziennie.. - odeszłam gwałtownie trzaskając drzwiami.
Wróciłam do mojego pokoju po telefon. Odblokowałam mojego iphon'a - 8 nieodebranych połączeń.
Wybrałam numer i oddzwoniłam do Jorga. Nie odbierał. Postanowiłam napisać sms-a. "Hej, jestem już gotowa. Przyjadę autobusem:)" wyślij. Po chwili otrzymałam
odpowiedź, "spokojnie, już jestem pod twoim domem". Wyszłam zadowolona i w gruncie rzeczy zdenerwowana (w końcu miałam iść na randkę po raz pierwszy od tak długiego czasu).
Chłopak zawiózł nas do restauracji "Bambino", zawsze śmieszyła mnie ta nazwa.
-Proszę - powiedział odsuwając dla mnie krzesło. Podziękowałam mu i usiadłam. Bardzo miło nam się rozmawiało, dużo się śmialiśmy, jednak przez całe nasze
spotkanie miałam wrażenie, że ktoś nas obserwuje. Nie było to miłe uczucie. Co chwile oglądałam się w poszukiwaniu kogoś podejrzanego, ale nic. Wszyscy klienci i personel wyglądali całkowicie normalnie. W pewnym momencie Jorge wstał i sięgnął po coś do kieszeni, kiedy zza drzwi wyskoczył mój ochroniarz (a właściwie
ochroniarz mojego ojca). Obezwładnił chłopaka uderzając go mocno w głowę.
-Co ty zrobiłeś?! - krzyknęłam w stronę ochroniarza i schyliłam się do rannego - nic ci nie jest? Przepraszam cię za to, bardzo przepraszam... - pomogłam mu
wstać i podrapałam się w kark. Myślałam że zapadnę się pod ziemię ze wstydu.
-Eee..wszystko w porządku - powiedział zdziwiony całą sytuacją - ale ja już może pójdę - i wybiegł...zostawił mnie, ale nie dziwie mu się. Po czymś takim sama
uciekłabym bez słowa. Ochroniarz chwycił mój nadgarstek i kiwnął w stronę samochodu, sygnalizując żebym wsiadła. Co miałam zrobić? Pozostało mi wsiąść i pojechać do
ojca, który z całą pewnością myślał co się szykuje...
--*--
-Rose nie możesz tam wejść..Rose! - sekretarka ostrzegła mnie kiedy szłam do gabinetu taty, ale mnie nie powstrzymała. Kiedy jestem wściekła nic mnie nie powstrzyma.
-Co ja ci takiego zrobiłam, hmm?! - wrzasnęłam nie zwracając uwagi na polityków siedzących obok taty
-Opanuj się proszę..Przepraszam państwa na chwilę - zwrócił się do biznesmenów, chwycił mnie za ręke i podążył w stronę drzwi
-Tato, nie wierzę że mi to zrobiłeś! TO było nieod... - nie dokończyłam. Tata przykrył mi usta ręką.
-Nie krzycz, proszę..Zrobiłem to dla twojego dobra.
-Ty wszystko robisz dla mojego dobra, ale mi to wcale na dobre nie wychodzi..chcę żyć normalnie, chcę być normalną nastolatką! - łza wypłynęła z mojego oka
-Ale ty jesteś normalna - powiedział i wytarł łzę z mojego policzka. Przytuliłam go ale już po chwili ocknęłam się i odsunęłam.
-Przykro mi tato, ale jeżeli jeszcze raz ktoś będzie mnie śledził i chronił - zrobiłam przerwę na oddech - ucieknę z domu..
-Dziecko..co ty mówisz?
-Przepraszam tato, chcę być wolna - wymusiłam uśmiech, odwróciłam się i poszłam do swojego pokoju, by zadzwonić do Tiny. Mojej najlepszej przyjaciółki.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
jeejj, jest pierwszy rozdział! :D było by miło zobaczyć trochę komentarzy i dobrych i złych;))
JEŻELI PISZECIE KOMENTARZ - PISZCIE SZCZERZE! kocham xx
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)